wtorek, 5 kwietnia 2016

Recenzja #5 "Hyperversum"

Autor: Cecilia Randall

 Wydawnictwo: Espirit

 Rok wydania: 2011

 Liczba stron: 768


Rodzice ostrzegali cię przed spędzaniem całego wolnego czasu w wirtualnym świecie gier komputerowych? Mieli rację… Sześcioro przyjaciół: Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carl, wskutek tajemniczej burzy przenosi się poprzez zaawansowaną technologicznie grę RPG do XIII-wiecznej Francji. Droga powrotna wydaje się zamknięta na zawsze, zatem muszą szybko nauczyć się, jak przetrwać w średniowiecznym świecie. Tymczasem udaje im się przede wszystkim zyskać nowych wrogów – już drugiego dnia trafiają do więzienia, schwytani przez znanego z okrucieństwa angielskiego szeryfa Jerome’a Derangale’a znanego jako Sans-pitié… A to dopiero początek przygody. Ian, najstarszy z całej grupy, musi przyjąć na siebie rolę opiekuna swoich towarzyszy. Czy jednak uda mu się ustrzec przyjaciół przed niebezpieczeństwami, które na nich czyhają, skoro sam wplątał się w intrygę na najwyższym szczeblu? Oszałamiający świat średniowiecznych turniejów, pościgi i pojedynki na miecze, polowania, dworski przepych, spisek zdrajców korony i niemożliwa miłość… teraz możesz przeżyć to naprawdę. Hyperversum. Daj się wciągnąć. 


''Hyperversum'' autorstwa Cecilii Randall jest powieścią fantastyczną, mimo, że w książce są zawarte prawdziwe postacie, wydarzenia. Cecilia Randall to autorka bestsellerowych powieści dla młodzieży. Ukończyła studia na wydziale Języków i Literatur Obcych, a także studia w dziedzinie Komunikacji i Technologii Informatycznych.

Gdy dostałem paczkę od mojej Babci jako prezent urodzinowy to na początku przestraszyłem się wielkości utworu. Książka ma ponad siedemset stron napisanych drobną czcionką. Moje nastawienie było dość sceptycznie. Kiedy ja przeczytam taką długą książkę o średniowieczu? Takie było moje zdanie o tej epoce: nieciekawa, monotonna i nieinteresująca. Zdecydowanie wolałem teraźniejszość lub niedaleką przyszłość. Kiedy zacząłem ją czytać to ani czas powieści, ani jej grubość nie była wadą, a wręcz stawały się zaletą.
Wszystko to dzięki wspaniałemu stylowi Autorki. Jest on lekki i pełen przyjemnych opisów oraz dialogów. Każdą przedstawioną w powieści sytuacje czytałem z zapartym tchem. Bardzo dziwne, że nie robiłem sobie przerw w czytaniu, bo zazwyczaj takie robię. 
Jak już przystąpiłem do „Hyperversum” to nie było mowy o oderwaniu się od niej w połowie rozdziału. Zawsze musiałem go skończyć. Ostatnie czterysta stron musiałem przeczytać jednego dnia. Teraz uważam, że siedemset kartek z hakiem to i tak za mało. 

Od razu pokochałem bohaterów. byli idealni. Każdy miał zalety i wady, i słabości.
Muszę jednak wyróżnić Isabeau. Piękna pobożna, a zarazem przebiegła, sprytna . Towarzyszyła Ianowi na dobre i złe. 

"Hyperversum" jest pomieszaniem historii z fantastyką, ale naprawdę bardzo trudno wyczuć co jest faktem, a co jest wymysłem autorki. Największym zaskoczeniem było dla mnie zakończenie. Było tak przepełnione emocjami, że aż musiałem podzielić się tym  z domownikami, którzy patrzeli na mnie jak na wariata, gdy opowiadałem im o intrygach będących w tej książce. 

Najzabawniejsze jest to, że technologia, przez którą bohaterowie trafili do XII-wiecznej Francji. Właśnie ma swój debiut. Mowa tutaj o VR czyli wirtualnej rzeczywistości, która  prężnie podbija rynek elektroniczny.
Kto wie może za jakiś czas będzie można "przenieść się w czasie" do innej epoki? Co wy na to?  

Podsumowując Cecilia Randall stworzyła naprawdę świetną książkę wykazując się przy tym ciekawym pomysłem i świetnym stylem pisania. Jest to świetny przykład dla innych autorów, że dobra książka nie musi być o wampirach.


--------------------------------------------------------------------



Zapraszam do komentowania. Jeżeli chcecie być na bieżąco zaobserwujcie mojego bloga. Będzie mi niezmiernie miło.

Do następnych!
 Bayooo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz